teksty o niczym

 ********************************************* 

głuchy szept moralnegozwątpienia
unoszący się nad oparami odchłani
wiecznego ukojenia świadomości
w której przyszło nam się zmierzyć
z taflą niekończącego się szkła

zbitych luster

********************************************* 

butterfly
 you'll never be too thin in your sick mind

*********************************************

 leżę beztrosko w hamaku, w cieniu drzewa, 
a słońce delikatnie przebija promieniami ich młode gałęzie,
pogoda jest idealna, a leniwy wietrzyk powoli mnie kołysze,
wyciągam dłoń i nie ruszając się z miejsca zrywam czereśnie,
są jeszcze kwaśne i gdzieniegdzie zielone,
kolorowe, żółte, a nawet czerwone,
kontrastują z lazurowym odcieniem nieba,
wyciągam dłoń i zrywam kolejne owoce,
są niedojrzałe
na pewno
będę miała
po nich
sraczkę


*********************************************

być niczym drewno, które rozmnażać się nie może

*********************************************

…i chociaż trzymam w ręku prawdziwy skarb
boję się że znów zmieszam go z błotem codzienności
i płonąc zgliścić się doszczętnie w odmętach zatracenia
zapomnę jego wartości a on przepadnie na wieczność


…i chociaż skarb schroniony w mych dłoniach zabliźnionych
poczuje że  ręce te są stare zniszczone i nie mają tej smukłej wartości
odejdzie szukać jego zdaniem lepszego

boję się tego…


*********************************************
21-letnia wdowa.
(akcja społecznościowa - piłeś nie jedź)

Opowiem Wam historię.

Ma na imię Ania i ma 21 lat. Z pozoru jej życie jest normalne, zupełnie jak Wasze. Spotykając na ulicy taką zwykłą dziewczynę, przechodzicie obok nie pamiętając tego faktu na następny dzień. Ludzie, którzy ją znają bardziej niż tylko z widzenia, bo rozmawiali kilka razy z nią, zapewne myślą, że miła z niej dziewczyna, trochę cicha i zbyt często ubiera się na czarno, ale bardzo sympatyczna. Tak pięknie się uśmiecha, chociaż robi to rzadko i unika rozmów o niej samej, chociaż tak troszczy się o innych. Znajomi z uczelni, wakacji, zajęć dodatkowych, a nawet osiedla i im podobni nigdy nie spodziewaliby się jaką tragedię kryje w sobie to szare ciało. Czasami lepiej nie wiedzieć. Co byś zrobił, co by to zmieniło, w czym by pomogło? Pytań bez odpowiedzi i całkiem bez sensu jest tak wiele.

Dlaczego się tak denerwuje pytana przez chłopców czy kogoś ma. I dlaczego milczy ze łzami w oczach chwilę później. Nikt nie dopytuje.

Raz zaufała. Zwierzyła się, jak myślała, przyjacielowi. Młody mężczyzna, o kilka lat starszy od niej, uczynny i nigdy nie był nachalny, gdy o nią pytał. Zaufała mu, bo tak wiele sam o sobie mówił. Kto wie, może nawet sama poczuła „coś" między nimi, jedno jest pewne – on czuł i to mocno. Postanowiła powiedzieć mu prawdę. Zabrała, go na spacer i poprosiła aby wysłuchał jej do końca. Obiecał, chociaż później tego żałował. Gorzkie to były słowa i tak ciężko płynęły z serca do ust.

Zaczęła opowieść od tego, że jest matką.

Zapytał czy wpadła. Potwierdziła.
Zapytał czy zna ojca dziecka. Potwierdziła.

Długo nie mógł zebrać myśli ale zadał jeszcze jedno pytanie.

Zapytał czy go kocha. Potwierdziła.

Nie chciał więcej słuchać, ale ona ze łzami w oczach powtarzała „obiecałeś, że wysłuchasz mnie do końca… do końca… do końca". Trzymała chłopaka mocno za rękę i błagała „pozwól dokończyć mi moją historię".
Pozwolił. Chociaż czuł się okropnie. Zszokowany, zły, smutny, zawiedziony, a przede wszystkim oszukany. Nie próbował zrozumieć tej głupoty jak można wpaść, mieć kogoś i dawać jasno do zrozumienia komuś innemu, czyli właśnie jemu, że mu na nim zależy. Kolejne słowa zmieniły jednak te jego emocje w takie, których jeszcze nigdy wcześniej nie uświadczył.
Mając 19 lat wpadła z chłopakiem. Miał w styczniu urodziny, a miła zabawa we dwoje miała być częścią prezentu. Niestety kilka tygodni później okazało się, że za przyjemności trzeba płacić. Otoczenie nalegało aby dziewczyna usunęła ciążę. Ta postanowiła że nie zrobi tego, choćby mieli ją wszyscy opuścić. Nie było jej łatwo i kiedy straciła już resztki sił poszła do kościoła. Tam bowiem idą ludzie którzy nie wiedzą jak dalej wałczyć z przeciwnościami, biedni i zmartwieni modlą się do Boga i pytają jak mają czynić. Szczęśliwie usłyszał ją ksiądz kończący spowiedź. Otarł łzy i zaproponował, aby przez rozmowę z nim podzieliła się swoimi wątpliwościami, smutkami, ale i grzechami z Tym w którego wierzy, a on jej wybaczy i pomoże. Wyznała, że nie zachowała czystości. Mówiła, że żałuje, że nie chce zabijać jeszcze nienarodzonego dziecka. Zrozumiał, odpuścił grzechy i jak twierdził – przez swoje powołanie – pomógł jej. Zorganizował kilka spotkań z jej rodziną, chłopakiem i ona również brała w nich udział. Wspólnie było im łatwiej przezwyciężyć ten kryzys. Może nie uwierzycie, ale dziewczyna wyszła za mąż za przyszłego ojca jej dziecka. Rodzina bardzo wspierała oboje. Ślub mieli skromny, wesele również. Przyszły ojciec rzucił dzienne studia i poszedł do pracy. Życzliwi ludzie, którzy niedowierzali, że może im wyjść wreszcie zaczęli im pomagać.  Dzięki temu zamieszkali razem w małej kawalerce w blokach. Ledwo starczało pieniędzy, jednak żyli z miłości do siebie i do swojej córeczki, która okazała się zdrowa i jak na bobasa przystało – piękna. Ona opiekowała się dzieckiem, a on pracował. Szczęście nie trwało jednak długo. Okrutny los musiał zamoczyć swoje brudne łapska w ciężkim życiu tych młodych ludzi. Pewnego wieczoru, gdy chłopak wracał do domu po ośmiu godzinach roboty, ktoś, bliżej nie określony społeczeństwu człowiek, taki sam jak wielu wsiadł do samochodu po spożyciu alkoholu. Wszystko potoczyło się szybko. Wypadek. Szpital. Pogrzeb. Zginął młody ojciec, zostawiając dziewczynę samą na tym świecie. Zupełnie nie winny temu co się stało, bo winny, nie praktykujący w tej chwili alkoholik przeżył, chociaż wmawiał sobie, że łatwiej by mu było samemu umrzeć, poczucie winy było tak wielkie, przecież sam był ojcem. Tak oto przez wypadek, sens życia został odebrany nie jednej osobie, a trzem rodzinom, ich bliskim i przyjaciołom.

            Dziewczyna skończyła w tym miejscu swoją opowieść, puściła rękę chłopaka. Ten wstał i odszedł. Nidy więcej nie rozmawiali. Zmieniła otoczenie, zamknęła się jeszcze bardziej w sobie. Płakała, bo miała nadzieję, że zrozumie jednak nie oskarżała go o to, że było to dla niego zbyt wiele.


Gdybym Wam powiedziała, że jestem 21 matką, oplulibyście mnie słowem i myślą, przestali się odżywać i patrzyli z wyższością, zniesmaczenie i pogardą.
Gdybym dodała, że jestem wdową uznalibyście to za żart. Przeszli dalej nawet się nad tym nie zastanawiając i może nie zawsze biorąc mnie na poważnie.

Teraz gdy znacie moją historię może zastanowicie się nad sobą.

Czy watro na siłę być anarchistą…
Czy warto na siłę łamać zasady i przepisy…
Czy warto wielbić wszelakie używki…
Czy warto oceniać ludzi z góry…
Czy watro podążać za całą tą masą i nie mieć własnego zdania…
Czy warto nienawidzić…


I jaką wartość ma miłość.

**********************************************
Stagnacja, której zachciało się przeminąć

Sinoniebieskie zwłoki martwego pisklęcia nie robią już tak wielkiego wrażenia, tłuste glizdy przestały straszyć, a mrówki zamiast być kwaśne gryzą po kostkach i bywają bardziej dokuczliwe niż jakakolwiek wywrotka, upadek czy skaleczenie. Czas wydaje się jednak wciąż nieokiełznany i jedyne co po nim zostaje i daje ślad istnienia to blaknące wspomnienia. Pytając człowieka co zmieniłby w życiu gdyby mógł w przeszłości słyszymy coraz częściej że nic, jest się zadowolonym, błędy zostały wybaczone, wyleczone. Kołysząc w koronie cierniowej z zupy trupa, który zwie się kurczakiem a jest wynalazkiem tej oto cywilizacji myśli przychodzą i odchodzą mi różne. Czasem to śmierć przeplata się z życiem w bezwzględnym towarzystwie nienawiści i miłości oraz innych mniej istotnych uczuć, a czasem zwyczajna wolność ograniczona dystansem do samego siebie i innych zaprząta mi głowę. Tak oto nucąc kołysankę i kołysząc się lekko na boki, w bezwarunkowym uścisku trupa swego trzymam i wmawiam sobie, że jestem lepsza od tej masy klonów która pożera go samym spojrzeniem, a taka sama jestem jak i oni. Nie lepsza ani też gorsza chociaż nigdy świadomie nie chciałam być taka sama. Co się porobiło z tą dziewczyną. Odsłoniła oczy i szukała innych sposobów aby oślepnąć… jak do tej pory – bezcelowo.

 **********************************************

Zostaję sama z kawałkiem trawy w ręku.
(Polityka.)

Wmawiają Ci, że trawa jest czerwona.
Bierzesz ich żartem.
Wmawiają Ci, że trawa jest czerwona.
Mówisz, że nie jest.
Wmawiają Ci, że trawa jest czerwona.
Pytasz się trawy jaki ma kolor.

…ale oni nadal wmawiają Ci, że trawa jest czerwona. Działają długodystansowo, zwartą grupą, większością kłamliwych głosów. Zależy im na pozyskaniu kolejnej jednostki, która przestanie myśleć i zacznie wołać razem z nimi „Trawa jest czerwona". Idziesz do nich i stajesz się jedną z nich… bo tak łatwiej…

Tłumaczę Ci, że trawa jest zielona.
Zbywasz mnie żartem.
Tłumaczę Ci, że trawa jest zielona.
Mówisz, że nie jest.
Tłumaczę Ci, że trawa jest zielona.
Odchodzisz.

 **********************************************

 Współczesna krytyka.

Uważaj! bo jesteś przy mnie nikim. Słabym osobnikiem, nie mającym większego znaczenia w teorii egzystencji wszechświata. Kimś kim łatwo manipulować, mało skomplikowanym osobnikiem, którego przeszyłam już na wskroś. Wiem o Tobie wszystko. Wiem że jesteś bezbronna niczym zwierzę zamknięte w klatce moich niewypowiedzianych rozkazów. 

Nie patrz tak na mnie! Nie rozumiesz? 

Jesteś dla mnie kimś tak banalnym i przejrzystym jak łza. Marionetką sterowaną uczuciami i emocjami w rękach prawdziwej mistrzyni.

Nie patrz się tak na mnie, przecież chciałaś wiedzieć.

I nie mów nic, bo nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia.

 **********************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

puk puk!
kto tam?
komentarz...